Przeczytajcie, co mają do powiedzenia uczestnicy naszych rekolekcji.
"Od Łez do Łaski" były piękne. Mogłam odkryć swoje trudne przeżycia i w bezpiecznym środowisku je wyrazić. Cały zespół prowadzący był bardzo wspierający. Zrozumienie i troska były na pierwszym miejscu. W atmosferze miłości i pełnego zaufania można było zostawić swój bagaż emocjonalny, a następnie z lekkością powrócić do życia. Cała moja praca wykonana w ciągu tych pięciu dni przyniosła niezwykłe rezultaty. Jestem bardzo wdzięczna za ten czas.
Na początku usłyszałam dwa zdania: "Sytuacja zagrożenia już dawno minęła, a ty dalej działasz jakby trwała dalej" i "To ty masz kontrolę nad traumą, a nie trauma nad tobą", które otworzyły mnie na wejście na drogę ćwiczeń. Decyzja o wejściu w program Od Łez do Łaski otworzyła we mnie więzienia, na których otwarcie i uwolnienie straciłam nadzieję. Zobaczyłam Jezusa, który przyjmuje swoje cierpienie na drodze krzyżowej bardzo świadomie, po to, żeby w tym cierpieniu się do mnie zbliżyć. Na Jego sercu są dokładnie te same rany co na moim. Na sesji Od Łez do Łaski pozwoliłam, żeby te rany razem z Nim zmartwychwstały. One nie zniknęły - zostały przemienione. To ja mam kontrolę nad moim życiem, nie moja trauma.
Nie miałam okazji wcześniej opłakać swoich ran, bo nie dopuszczałam do siebie, że je mam. Umiałyśmy ze sobą żyć. Ja i one - zawsze razem. Teraz, kiedy minął już pewien czas od sesji, widzę, że te rany wymagały oczyszczenia i szansy na zagojenie. Teraz już widzę inaczej, czuję inaczej. Wreszcie oddycham spokojnie, a moje serce bije miarowo... Wiem, że Jezus przeprowadził mnie przez ten trudny proces wstawania z martwych do Życia.
Zupełnie odmienne rekolekcje od tych, które już przeżyłam niejeden raz. Patrząc tak czysto "po ludzku", były to najtrudniejsze rekolekcje, a zarazem najbardziej dotykające głębi mego serca. Decydując się na udział w nich, zrozumiałam, że to będzie podróż w to, co do tej pory było ukryte przed innymi, gdyż poczucie wstydu było silniejsze od tego, by się uwolnić od wstrętu, złości itp. Wchodząc w poszczególne tematy, do których byliśmy zapraszani, czułam, jakby ktoś otwierał moje rany, wkładał w nie przyrząd do oczyszczania każdej rany po ranie, co skutkowało olbrzymim bólem i chęcią rezygnacji. Ale dzięki kompetentnym ludziom, którzy nam towarzyszyli, zrozumiałam, że aby doświadczyć uzdrowienia, potrzeba oczyścić to, co jest zainfekowane. I takim "zabiegiem" oczyszczania ran była dla mnie ta sesja, która zaczęła się od łez wynikających z bólu z powodu doświadczonych zranień, a doprowadziła do łaski uzdrowienia i uwolnienia od wszelkich kłamstw, w które zostałam wpędzona przez tych, którzy mnie poranili. Obecnie pilnuję, by to, co zostało uleczone przez łaskę Bożej miłości, nie zostało więcej zainfekowane. Bardzo duże znaczenie ma dla mnie fakt, że osoby, które obecnie spotykam, a które towarzyszyły mi jeszcze przed udziałem w programie, dostrzegają, że we mnie coś się zmieniło, że, jak to oni mówią - "promienieję". I ufam, że będzie to trwać, gdyż troszczę się o łaskę, którą otrzymałam podczas rekolekcji, za co Bogu i osobom prowadzącym składam ogromne "Dziękuję" :-)
To, co dokonało się we mnie podczas programu "Od Łez do Łaski", mogę spokojnie określić mianem cudu. Czuję się tak, jakby ktoś ściągnął ze mnie przygniatający mnie ogromny głaz, który nie pozwalał wstać. Przez ponad 35 lat żyłam, skrywając tajemnicę historii 4 lat, w czasie których kuzyn wykorzystywał mnie seksualnie. Przez te wszystkie lata tajemnica trzymała mnie jakby na uwięzi i niszczyła powoli moje życie. Z jednej strony bardzo mocno wyparłam to, co się wydarzyło, z drugiej nieświadomie powielałam w codzienności mechanizmy obronne, których się musiałam jako dziecko szybko nauczyć, żeby przetrwać. Żyłam w ciągłej gotowości, by się bronić, kiedy czułam zagrożenie, broniłam się atakiem, sądząc, że się obronię, a to tylko powodowało problemy w relacjach, konflikty, poczucie odrzucenia, bycia gorszym od innych, obwinianie siebie za wszystko. Lęk skrywałam pod pozorami pewności siebie. Czasami miałam wrażenie, że pomimo podejmowanych wysiłków - życie i tak rozsypuje się w kawałki. I nie rozumiałam dlaczego. Nie potrafiłam powiązać tego, co przeżywam, z tym, co zadziało się wiele lat temu. Propozycję odbycia rekolekcji otrzymałam w chwili, kiedy próbowałam podnosić się po dojściu do granic wytrzymałości psychicznej, fizycznej i duchowej. Z jednej strony miałam głębokie przekonanie, że jest to "ostatnia szansa", by coś w końcu zmieniło się w moim życiu, z drugiej strony czułam lęk przez koniecznością powrotu do bolesnych momentów. Bałam się także tego, że proces odbywa się w grupie - był to lęk nieuzasadniony, bo im dalej szedł proces, tym bardziej przekonywałam się, że bez wsparcia grupy nie dałabym rady.
Jestem bardzo wdzięczna ekipie prowadzących za stworzenie bezpiecznej przestrzeni, w której doświadczyłam bezwarunkowego przyjęcia, dyskrecji, zrozumienia, wsparcia i zaopiekowania. Bardzo mocno czułam, że cokolwiek powiem - zostanę zrozumiana, a nie osądzona. Dziękuję za waszą modlitwę, wrażliwość, za autentyczność, dobroć, zatroskanie, cierpliwe towarzyszenie i wskazywanie drogi do uzdrowienia. Przez kolejne dni programu coraz jaśniej docierało do mnie, jak bardzo mocno trauma, której doświadczyłam, odbiła się na moim całym życiu. Zobaczyłam, że schematy obronne, których się jako dziecko nauczyłam - wykorzystuję za każdym razem, kiedy czuję zagrożenie, nazwałam emocje, uczucia, wykrzyczałam gniew. Spotkałam się z sobą - z dzieckiem, które doświadczyło tak wielkiej krzywdy ze strony dorosłego, przestałam obwiniać siebie za to, że się nie obroniłam, przestałam bać się swojego imienia. Wypowiedzenie krzywdy i nazwanie jej po imieniu przy grupie uwolniło mnie od poczucia wadliwości i wstydu. Medytacje oparte na Słowie Bożym pozwoliły mi przyłożyć mój ból do bólu Jezusa, opłakać straty, złożyć je w grobie i otworzyć się na nowy początek. Jako osoba wierząca bardzo cenię to, że program łączy w sobie podejście psychologiczno-terapeutyczne z duchowym.
Wiem, że sporo pracy jeszcze przede mną. Ale widzę już bardzo wyraźnie, co się zmieniło dzięki programowi. Z większym spokojem wracam to tego etapu życia - nie czuję już przerażenia, z większym dystansem pochylam się nad tym, czego doświadczyłam. Obrazy z przeszłości wracają z dużo mniejszą częstotliwością i nie budzą już we mnie tak dużego lęku jak wcześniej. Program pomógł mi pogodzić się z historią mojego życia, zaakceptować "straty", pogodzić się z sobą, z tym, że nie da się tych lat wykasować z pamięci. Wiem już, że nie muszę się więcej bronić, walczyć. Wierzę mocno, że Bóg uzdrawia moje serce i zmienia mnie. Czuję się tak, jakbym otrzymała nowe życie. I wiem, że bez uczestnictwa w programie moje życie byłoby nadal takie, jak przez te wszystkie lata.
Po przyjeździe na miejsce rekolekcji towarzyszyły mi myśli , jak to wszystko będzie wyglądać, było trochę lęku, obaw, napięcia, ale też myśl, że chcę, by to już się zaczęło, ten czas. Osobiście czułam i miałam przekonanie, że właśnie ten czas to jest mój czas, szczególny dla mnie, moje tu i teraz, czas, którego potrzebowałam i czekałam się spełnił - dał mi go Bóg, posługując się innymi. Gdy ten czas oddałam Bogu, to poczułam wewnętrznie pokój, radość i pewność Bożej łaski i obecności na te chwile, które przyjdzie mi przeżywać w tym czasie.
Jeżeli chodzi o przyjęcie mnie przez zespół, to czułam się bardzo mile, otwarcie, z życzliwością, troską, taktem, wrażliwością, bezpieczeństwem przyjęta szczególnie przez Siostry i cały zespół wraz z Kapłanem - tego bardzo mocno doświadczyłam i jestem bardzo wdzięczna za to. Dziękuję. Dziękuję również za profesjonalizm i odpowiednie przygotowanie.
Ze swoich doświadczeń na rekolekcjach pamiętam najbardziej doświadczenie bliskości, troski, wsparcia całej wspólnoty, która podnosiła, dodawała odwagi, takiej otwartości, prostoty, szczerości stawania w prawdzie pomimo doświadczenia bólu, ran, traumy. A przede wszystkim doświadczenia wielkości miłości Boga i też miłości człowieka, która jest w stanie unieść różne ciężary z łaską Bożą, którą Bóg nas obdarza do przeżycia trudnych chwil.
Pamiętam również słowa jednej osoby, która mi powiedziała: "Nie martw się, jak nie będziesz mogła płakać, to ja ci pożyczę moich oczu i będę płakać za ciebie" i to, czego doświadczyłam po tych słowach. Wiele było głębokich doświadczeń. Do dziś są w mojej pamięci, przypominają się i mają dla mnie głębokie znaczenie.
Po doświadczeniu rekolekcji na pewno moje życie stało się bardziej świadome, odważne, bardziej zaczęłam pracę nad sobą i przede wszystkim relację z Bogiem. Wzrosły we mnie wiara, nadzieja, miłość, przebaczenie.
Jeśli ktoś rozważa udział w tych rekolekcjach, a jeszcze się waha, to ja z mojej strony pragnę mu powiedzieć - nie lękaj się, zrób ten krok, jedź na te rekolekcje, a doświadczysz niesamowitych rzeczy - ale nie spektakularnych, a pełnych prostoty, pokory, wrażliwości, przyjęcia, Bożej łaski, a przede wszystkim Bożej miłości, której ja doświadczyłam. I to były Boże cuda, których doświadczyli wszyscy obecni uczestnicy tych rekolekcji.
Czas rekolekcji Od Łez do Łaski był dla mnie wielkim błogosławieństwem. Jechałam na nie z otwartym sercem, by poddać się wszystkiemu i przyjąć wszystko. I tak też się stało. Otoczona czułością, miłością, współczuciem, szacunkiem, bezpieczeństwem przez prowadzących oraz akceptacją uczestników, zanurzona w mocy i miłości Bożej - przyjmowałam nowe życie. Takie przeżycia trudno opisać słowami, to bardziej widać - wyjechałam z rozpromienionym obliczem. Te rekolekcje w moim życiu wciąż trwają. Pan prowadzi do pełnego uzdrowienia z wielką czułością i delikatnością. Dziękuję Bogu i ludziom, których wybrał do wielkiego dzieła - prowadzenia swoich dzieci od łez do łaski.